Od zeszłego tygodnia Ministerstwo
Zdrowia posiada nową stronę internetową oraz logotyp.
Sprawa wzbudziła wiele kontrowersji.
Projekt, księga tożsamości znaku, wdrożenie systemu – miało/ma
kosztować około 60 tys. złotych.
Dla jednych dużo, dla innych mało.
Wystarczająco jednak, by o tym dyskutować, pisać, ganić, chwalić.
Zupełnie niedawno, bo w maju 2013 r.
podobną operację przeprowadziła policja.
Kosztowało to wówczas 20 tys. zł. Do
tego miliard PeLeeNów na dostosowanie komisariatów do nowych
standardów do końca 2015 r.
Wydaje się to być sporo dla
instytucji, w której pod koniec roku policjanci chętniej pójdą na
spacer, niż pojadą samochodem na patrol oraz gdzie zdarzą się
jeszcze słuchać postukiwania poczciwych maszyn do pisania.
Jak dotychczas, nie bardzo była
szansa, by się opatrzył. Na komisariatach nic nie widać,
korespondencji policyjnej nie znam (i dobrze), zaś na stronach
internetowych policji istnieją przedziwne wersje odznaki policyjnej.
A każda strona inna...
Siłą rzeczy zastanowiło mnie, czy
taki sam los podzieli logotyp oraz tożsamość wizualna Ministrostwa
Zdrowia. Wydaje się, że nie. Strona www już jest. Druki pewnie
rychło będą z firmową pieczęcią. Czekać tylko recept i list
kolejkowych z nowym logotypem.
O samym projekcie napisano wiele.
Dyskusja toczy się głównie wokół
tego, czy projekt logotypu udany, co sugeruje, do czego nawiązuje.
Są to oczywiście ważne kwestie, choć w moim odczuciu, w szerszej
perspektywie - nie bazowe.
W określeniu tożsamość wizualna
pada ważne słowo – tożsamość.
Mądry logotyp jest znakiem,
który powinien ją wyrażać. Od czego wychodzimy? Do czego
zmierzamy? Co chcemy, co robimy? Są logotypy, które zyskują treść,
bo są gdzieś osadzone, mocno kojarzone, stoi za nimi np. długa
tradycja. Są i takie, gdzie słowo wyjaśnienia wystarcza, z czymś
je wiąże. W każdym razie logotyp mówi wiele o marce. Zawsze.
Dbale i niedbale.
Co mówi mi logotyp MZ? Z czymś tam
się lekarskim kojarzy. Dopiero w wersji z orzełkiem i z państwem
naszym. I tyle.
Zastanawiam się, czy nie powinniśmy
wymagać więcej – czy inaczej – rozkładać lepiej priorytety,
jeśli już podejmujemy się tworzenia tożsamości wizualnej
instytucji państwowych.
Kwestią bazową jest to, że logotypy ministerialne w pierwszej kolejności nie odnoszą się przekonująco do tożsamości wychodząc od państwa.
Większość z resortów posiada WŁASNY
logotyp. Nie państwowy, przyjęty jeden wzór, uzupełniony o nazwę
danego resortu, tylko WŁASNY. Próżno szukać w nich przemyślanych
wspólnych elementów – w najlepszym wypadku towarzyszy im orzełek,
i tak w każdym odrobinę inny. Totalne rozproszenie wizualne. I
idei, i tożsamości.
Żaden wyraźnie nie mówi, że resort jest instytucją Państwa
Polskiego, która dopiero zajmuje się tym i tamtym. Sama zaś
różnorodność znaków między słowami utwierdza w przekonaniu, że
nikomu nie zależy na spójności, że nikt o tym nawet nie myśli.
Lub sobie z tym nie radzi. Że każdy sobie. Pośrednio przebija tu słabość państwa, które ma problem z wyrażeniem jednej
tożsamości. I to wizualnej.