poniedziałek, 27 stycznia 2014

Zbrodnia obrazy sprawiedliwości

Relacja ze spotkania z prof. Witoldem Kuleszą promującego jego najnowszą publikację Crimen laesae iustitiae.


Pod koniec ubiegłego roku podczas III Salonu Ciekawej Książki organizowałem spotkanie  z prof. Witoldem Kuleszą, łódzkim karnistą, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Łódzkiego.
Poświęcone było najnowszej jego monografii -


Crimen laesae iustitiae. Odpowiedzialność karna sędziów i prokuratorów za zbrodnie sądowe według prawa norymberskiego,niemieckiego, austriackiego i polskiego.



Profesor podczas spotkania odniósł się m.in.  do czynów sędziów III Rzeszy jako przykładu zbrodni popełnionej przeciwko ludzkości czy do praktyk prokuratury Republiki Federalnej Niemiec na przykładach postanowień odmawiających ich ścigania. Nie zabrakło też odniesień do Polski stalinowskiej, czy stanu wojennego.

Byliśmy pod ogromnym wrażeniem wypowiedzi Profesora. Ważkość tematu, emocje, jakie wywołała, spowodowały, że postanowiliśmy zorganizować spotkanie drugi raz, w studiu Telewizji Internetowej Uniwersytetu Łódzkiego i nagrać, by jak najwięcej osób mogło usłyszeć słowa Profesora. Mój udział przy tym przedsięwzięciu był już symboliczny

Rejestracja odbyła się 13 grudnia 2013 r., w ramach spotkań/wywiadów prowadzonych przez studentów Uniwersytetu Łódzkiego.

Witold Kulesza mówił i o swojej książce, ale dzielił się także refleksjami związanymi z stanem wojennym. Podobnie jak wcześniej, padło wiele ważnych słów. 

Profesor opowiadał o mordercach w togach, haniebnych czynach prokuratorów i sędziów, którzy działali zbrodniczo  w imię obowiązującego w danym momencie dziejowym prawa. Tym samym popełniali zbrodnię obrazy sprawiedliwości (Crimen laesae iustitiae).

Witold Kulesza ukazywał przy tym cynizm władzy. Próbował wreszcie wskazać te sytuacje, gdzie prokurator, sędzia w imię sprawiedliwości, moralności powinien przeciwstawić się obowiązującym kodeksom.

Innymi słowy – zwracał uwagę na granice posłuszeństwa prawników prawu.

Mimo, że Profesor odnosił się głównie do przeszłości, to dotykał i problemów współczesności. Rozliczenie zbrodniarzy obrażających w przeszłości sprawiedliwość pozostawia wiele do życzenia do dziś. Ale to tylko jeden aspekt.

Współczesność wciąż może zaskoczyć podobnymi sytuacjami, które zostały opisane w monografii Profesora. Wiszą one w powietrzu. W szerszym kontekście tematyka jest przez to bardzo aktualna.

Z najświeższych spraw – wspominałem niedawno o ustawach przyjętych przez władze Ukrainy ograniczających swobody obywatelskie. Intencje, które za nimi stoją, z pewnością nie służą  sprawiedliwości. A mogą stać się narzędziem do jej obrazy. 



Relacja z rozmowy z prof. Witoldem Kuleszą








prof. Witold Kulesza








Łukasz Orzechowski 




poniedziałek, 20 stycznia 2014

I nie opuszczę cię aż do śmierci

W grudniu ubiegłego roku zupełnie przypadkiem natrafiłem na egzemplarz Expressu Ilustrowanego, gdzie na okładce umieszczona była starowińka uciskająca na wnuczka, że ten ją zadłużył do końca życia. Artykuł odnalazłem niedawno na stronie gazety:

http://www.expressilustrowany.pl/artykul/1071416,podzyrowala-wnukowi-kredyt-i-teraz-ma-dlug-do-konca-zycia-i-jeszcze-troche,id,t.html  

Historii jakich wiele. Starsza osoba w dobrej wierze żyruje  wnuczkowi pożyczkę. 7 tysięcy na autko. Ten jej nie spłaca. Emigruje do Anglii. Za nim wyjeżdża matka. A babcia została, może nie bez grosza, ale na pewno bez wsparcia. I z długiem. Dożywotnim.

Trafiło na uczciwą emerytkę. Wypłacalną. Emerytura jest na tyle wysoka, że w imię prawa jest z czego ściągać.  

Komornik przystępuje do postępowania. Nie wchodząc w szczegóły, bo te są w artykule, napiszę tylko, że z 7 tys. długu przyszło spłacić starszej pani przeszło dwa razy tyle. A spłaciła już więcej – ponad 17 tys. I jeszcze płacić będzie. Odsetki robią swoje. Wnuczek załatwił babcię na amen. 

Starsza pani próbowała dogadać się z bankiem, by ten nie naliczał odsetek. Bezskutecznie. 
Została z obciążeniem finansowym do końca życia. 

To, że zachowanie pożyczkobiorcy jest karygodne - jest oczywiste. Podobnie, jak jego mamusi. Warci siebie. 

Ubolewać można jednak też nad postawą samego banku. A i system egzekucji pozostawia wiele do życzenia. 

Tu sytuacja jest ewidentna. Wiele podobnych może się zdarzyć. 
A i na co dzień – utrata pracy chociażby na dwa, trzy miesiące kończy się niezapłaconą kablówką, telefonem, komornym. Czymkolwiek. A później potrafi się to ciągnąć. I latami. Zwłaszcza, jeśli trafiło na niezamożnego człowieka. 

Banki nie zawsze chcą się dogadać. Egzekucja komornicza jest prostsza. Najpierw ściągane są koszty egzekucji, potem postępowania przed sądem, dalej - odsetki, na końcu dopiero – należność główna. Komornik ma od tego 15% dla siebie. I tak np. z 7 tys. robi się 14. 

Można odnieść wrażenie, że nikomu nie zależy, by człowiekowi pomóc w kryzysie, gdy ten rzeczywiście przejawia chęć uregulowania swoich spraw. Że w systemie tak skonstruowanym raczej ktoś zarabia, a nie dłużnik spłaca. Jestem ciekaw, ilu uczciwym osobom, którym po prostu podwinęła się noga lub które zostały wciągnięte w kłopoty przez kogoś, brak dobrej woli przy spłacie wierzytelności w praktyce założył pętle na szyję. Lub znacznie utrudnił życie. 

A taką „ozdobę” nietrudno. Karygodne jest też funkcjonowanie w majestacie prawa takich firm, jak np. wonga.com, reklamowana przez “starsze” kukiełki. Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania wynosi tam prawie 4000% (cztery tysiące). W praktyce pożyczając na miesiąc stówkę oddajemy o 30 zł więcej. Na takich krótkoterminowych pożyczkach w podobnych firmach niejeden się przejechał. A może i powiesił.

Wracając do naszej starszej pani – najpewniej nie dożyje końca spłat. Co zarobi bank na odsetkach, to jego. I komornik też coś zarobi. Pecunia non olet. Gdy starszej pani przyjdzie oczy zamknąć, to pozostawi po sobie – z jakieś 15 tys. długu. Ale może i mieszkanie? Coś innego więcej wartego, niż ten dług. Nie wiem, mogę jedynie domniemywać. 

Długi się dziedziczy, wraz z wszelkimi dobrami. Kto wie, może wnuczka w takiej sytuacji olśni cudownie, jego mamę także, i po przekalkulowaniu zysków i strat nagle będzie ich stać na pomoc babci. Pośmiertną. A na ten moment dług nie odpuszcza. Aż do śmierci. 







I nie opuszczę cię aż do śmierci









piątek, 17 stycznia 2014

Myślenie na przyszłość? Przyszłość bez myślenia?

Demokracji na Ukrainie nie było. Z pewnością nie takiej, jakbyśmy tego oczekiwali.
Była taka „ukraińska”. Trochę udawana. Trochę schowana. Po cichu perspektywiczna. Na pewno i naiwna.
Naiwna, jak nasze rozumienie tego obszaru. Pisałem o tym tu.


W ostatni czwartek, 16 stycznia 2014 r., coś się skończyło. Lub zaczęło – zależy, z której strony patrzeć.

Parlament Ukrainy przyjął pakiet ustaw, które mają służyć do tłumienia opozycji. Parlamentarzyści z Partii Regionów wraz z komunistami aprobowali je bez wcześniejszego zaznajomienia się z nimi. Niespotykany przykład zaufania do władzy...

Cenzura Internetu, kary dla kierowców jeżdżących powoli w kolumnach (wyrażali w ten sposób poparcie dla Majdanu), podawanie danych osobowych przy zakupie kart telefonicznych, rejestrowanie pozarządowych organizacji otrzymujących środki finansowe spoza Ukrainy jako agenci zagraniczni – i wiele innych podobnych obostrzeń wprowadzonych w życie - skutecznie rozbije „ukraińską demokrację”.

Do tej poty myślałem, że skończy się na przeczekaniu. Że to już cisza po burzy. Dogorywanie z pokrzykiwaniem. Tym bardziej, że coś mi podpowiadało, że i za opozycją ktoś stoi – jakaś grupa interesu, której wypadki wymknęły się spod kontroli.

Władze ukraińskie wprowadzając nowe prawo odsłoniły karty. Z pewnością nie boją się opinii międzynarodowej. Groźby zarzucenie wszelkich szans na integrację z UE także. Nie boją się też swojego narodu. Ani podziału kraju. Choć ewidentnie boją się o władzę.


To histeryczna decyzja. I historyczna. Niby przejawia ukraińskie - państwowe myślenie na przyszłość. Choć ta przyszłość tak budowana wydaje się być jednak bez myślenia.






Myślenie na przyszłość? Przyszłość bez myślenia?

niedziela, 12 stycznia 2014

Wiara w państwo? Państwo niewiary?

Ustawa o udziale zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub działaniach ratowniczych na terytorium

Pojawiają się pierwsze medialne pogłoski na temat nowej ustawy dopuszczającej udział funkcjonariuszy innych państw w akcjach na terenie Polski. Ci od rozwiązań siłowych mieliby mieć te same uprawnienia, co nasza swojska policja. Środki przymusu bezpośredniego. Broń przy sobie. Tego typu sprawy.

Wydawać by się mogło, że ustawa, która ujednolicałaby zasady tego typu działalności, powinna tylko usprawnić wypracowane procedury. W sytuacjach klęsk żywiołowych, ratownictwa medycznego, czy pościgów transgranicznych sprawność i szybkość działania jest nieodzowna. Podobnie – gdy rzecz dotyczy powtarzalnych sytuacji, jak chociażby procedur przy zabezpieczaniu imprez masowych - dobrze jest się odwoływać do jednolitych standardów.

Temat nie jest nowy, dotychczas w oparciu o porozumienia biliteralne poszczególne obce służby wespół z polskimi odpowiednikami mogły działać na terenie naszego kraju na nasze życzenie. I tak wzajemna pomoc służb ratunkowych, mieszane patrole w obszarach przygranicznych, czy obstawianie dużych imprez masowych nikogo już dziwić nie powinny. Taka współpraca ma miejsce od lat, zaś funkcjonariusze obcych państw mają regulowane przez umowy niezbędne do pracy uprawnienia. 

Mimo długoletniej praktyki głosów krytycznych proponowanego rozwiązania jednak nie brakuje. Czy raczej histerycznych. Utrata suwerenności. Zamach na zgromadzenia. Perspektywa niejasnych uprowadzeń. Wizja Niemca czy Rosjanina przechadzającego się bezkarnie z pistoletem po ulicach terroryzującego ludzi.
Pytań merytorycznych o ustawę już mniej.

A nie jest ona doskonała. Na przykład w nagłych przypadkach wspólnych działań wystarczające będzie przesłanie (w języku angielskim) wyciągu z polskich przepisów odnoszących się do zasad i warunków użycia broni i stosowania środków przymusu bezpośredniego do jednostki zapraszanej. Podobnie – dość niejasne wydają się kryteria, wg których kto może zapraszać. Czy np. jeszcze Komendant Główny Policji, czy już właściwy minister do danych spraw. Wątpliwości znalazło by się i więcej.

Zamiast dyskusji i pytań dominuje duże przekonanie, że ustawa ma usankcjonować organizowanie pomocy z zewnątrz do pacyfikowania nastrojów społecznych i politycznych w Polsce. Świadczy to o głębokim kryzysie i słabości, braku zaufania - obywateli, państwa, szumnej demokracji.

Nikt na poważnie nie podejmie dyskusji z argumentami o pacyfikowaniu społeczeństwa. Dla mnie wydają się być też postawione na wyrost. Dość łatwo je zbyć, medialnie ośmieszyć. I zagłuszyć przy tym merytoryczne pytania, które powinny paść.

Dominuje paraliżująca, momentami paranoiczna niewiara w Państwo. 
Paraliżująca także zdrowy rozsądek.




Więcej o ustawie:

Tekst projektu


http://orka.sejm.gov.pl/Druki7ka.nsf/0/5FA767215E79AE82C1257B0300317679/$File/1066.pdf

Uzasadnienie do ustawy


https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=5&ved=0CEEQFjAE&url=http%3A%2F%2Fbip.msw.gov.pl%2Fdownload%2F4%2F15377%2FUzasadnienie.pdf&ei=kMPRUuH-DYWp4ASZs4GIAQ&usg=AFQjCNGoNvyTAH_0-SGvxdkNXj9NsX9jRQ&bvm=bv.59026428,d.bGE&cad=rja

Komentarz 

http://wpolityce.pl/wydarzenia/71414-polaka-w-polsce-bedzie-mogl-obezwladnic-a-nawet-zastrzelic-funkcjonariusz-obcego-panstwa-wlasnie-zgodzil-sie-na-to-sejm-glosami-koalicji-i-wspolpracujacej-z-nia-czesci-opozycji








środa, 8 stycznia 2014

Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego – podsumowanie 2013 r.

Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego


W mojej pracy zajmuję się m.in. organizowaniem spotkań promocyjnych.
Gromadzę książki autorów, z którymi miałem przyjemność wspólnie więcej popracować.
Z 2013 roku uzbierało się kilka pozycji.

Pamiętam specyficzne sytuacje związane z organizacją poszczególnych imprez. Zdarzył się przypadek, gdy na widownię niespodziewanie należało załatwić krzesła. Raz prelegent nie dotarł. Mimo wszystko lubię tę pracę. Co oczywiste zwłaszcza wtedy, gdy spotkanie wychodzi tak, jak wyjść powinno.

Książka naukowa kierowana jest głównie do specjalistów. Logo wydawnictwa uczelnianego gwarantuje wysoki poziom merytoryczny zarówno publikacji, jak i spotkań. Niemniej krąg odbiorców może być szerszy, zaś same imprezy wcale nie muszą przypominać konferencji naukowych. Zawsze staram się, by miały one charakter otwarty i przystępny.

Plany na 2014 już są. Szczegóły wkrótce.

Tymczasem podsumowanie 2013 roku.


Styczeń

Ciało w tańcu. Analiza socjologiczna (Dominika Byczkowska) – pierwsze spotkanie w 2013 r. Niezwykła tematyka, inspirująca. Mimo, że książka – jak najbardziej naukowa. Można? Można! Komplet na widowni. Po spotkaniu odniosłem wrażenie, że pozostał jeszcze niedosyt wśród naszych gości. Autorka obiecała, że rozpocznie prace nad kolejną publikacją. Czekamy!
Promocja odbyła się w przytulnej sali w Księgarni PWN w Łodzi przy ul. Więckowskiego 13.



Marzec

Getto łódzkie. Litzmannstadt Getto. Warunki życia i sposoby przetrwania (Andrea Löw) – spotkanie wokół publikacji szczególnie ważnej dla historii Łodzi. Nie co dzień mamy przyjemność gościć autorów z zagranicy. Andrea Löw naświetliła różnice występujące pomiędzy historiografią niemiecką a polską w odniesieniu do opisywanych przez nią zagadnień.
Promocja odbyła się w Domu Literaturyw Łodzi przy ul. Roosevelta 17. Świetne miejsce – mam nadzieję, że jeszcze się tam spotkamy.



Kierunek e-książka. Stare po nowemu? – konferencja, otwarta, druga organizowana wspólnie przez Bibliotekę Uniwersytetu Łódzkiego i Wydawnictwo UŁ, poświęcona e-czytelnictwu. Wśród zaproszonych gości znaleźli się bloggerzy, pisarze, przedstawiciele portali czytelniczych, pracownicy uczelni wyższych, wydawcy. Wnioski interesujące.




Kwiecień

External voting w wybranych państwach europejskich (red. Krzysztof Skotnicki) – jedno z bardziej specjalistycznych naszych spotkań. Książka, stanowiąca inspirację zorganizowania promocji dotyczy problemu zapewniania udziału w wyborach oraz referendum i możliwości głosowania osobom przebywającym poza granicami własnej ojczyzny.
Promocja była połączona z wręczeniem Centrum Studiów Wyborczych Uniwersytetu Łódzkiego medalu Państwowej Komisji Wyborczej Iudices electionis custodes.



Wpływ zasobów dziedzictwa przemysłowego na atrakcyjność turystyczną miasta. Przykład Łodzi (Maciej Kronenberg) – spotkanie było okazją do podjęcia dyskusji na temat łódzkiego dziedzictwa przemysłowego. Wnioski z sytuacji zastanej – niezbyt optymistyczne. Materiał zebrany i opracowany przez autora – bezcenny.
Promocja miała miejsce na Księżym Młynie w Łodzi w Klubie Integracji Społecznej
Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi. Trudno wyobrazić sobie lepszą przestrzeń na dyskusję na temat rewitalizacji. Przedsięwzięcie odbyło się w ramach imprezy Pchli Targ.



Maj

Obecny/nieobecny. Krajowa recepcja Czesława Miłosza w krytyce literackiej lat pięćdziesiątych w świetle dokumentów cenzury (Marzena Woźniak-Łabieniec) – Miłosz na tle rozległej panoramy życia literackiego i społecznego. Autorka naświetliła miejsce twórcy niewygodnego w systemie zdominowanym przez aparat cenzorski, pokazała kulisy cenzury. Bardzo interesujące i zaskakujące spotkanie.
Promocja odbyła się w Teatrze Nowym im. Kazimierza Dejmka wŁodzi w ramach spotkań w „Małej Literackiej” Wyjątkowa przestrzeń.



Październik

Mity „ziemi obiecanej” w regionalnej literaturze Łodzi. Między grą wyobraźni, fikcją literacką a historią (Jolanta Fiszbak) – kontynuacja wątków łódzkich. Inspirująca podróż po mitach i wyobrażeniach towarzyszących historii Łodzi. Autorka poddała pod dyskusję m. in. mit ziemi obiecanej, Łodzi Czerwonej czy istnienia czterech kultur tworzących miasto.
Promocja książki odbyła się w ramach spotkań zatytułowanych „Lubię wiedzieć” organizowanych przez Oddział Kultur i Tradycji Wyznaniowych Muzeum Miasta Łodzi w siedzibie głównej muzeum przy ul. Ogrodowej.


Hrabal i inni. Adaptacje czeskiej literatury (red. Ewa Ciszewska, Ewelina Nurczyńska-Fidelska) – sympatyczne spotkanie. Redaktorki pracy przybliżyły zgromadzonym zarówno samą książkę, omówione w niej filmy, jak też literaturę i kinematografię czeską, tak bardzo lubianą w Polsce. Później odbyła się projekcja filmu „Postrzyżyny” Jiřiego Menzla.
Ugościło nas Muzeum Kinematografii wŁodzi. Mam nadzieję, że wspólnie z Muzeum jeszcze coś uda się zorganizować.



Obrazy młodzieży polskiej w dyskursie prasowym. Młodzież o sobie i rzeczywistości społecznej (Karolina Messyasz) – jedno ze spotkań społecznie ważnych. Książka prezentuje oceny zmieniającego się świata społecznego i zaangażowania młodych ludzi. Układają się one w pokoleniowe obrazy, które prowadzą od ideowego do pragmatycznego zaangażowania, od troski o rzeczywistość społeczną do troski o siebie.
Ugościła nas ponownie Księgarnia PWN przy Więckowskiego.



Listopad/grudzień

Wydawnictwo UŁ od pierwszej edycji Salonu angażuje się w organizację imprezy, zaś podczas targów prezentuje swoją ofertę wydawniczą. Poza tym przygotowuje spotkania autorskie. W tym roku podczas Salonu Ciekawej Książki mieliśmy przyjemność gościć:

Magdalenę Rekść, autorkę książki


Nataszę Korczarowską-Różycką, autorkę książki


oraz Małgorzatę Jakubowską,
autorkę książki


a także prof. Witolda Kuleszę, autorem monografii



Więcej o Wydawnictwie UŁ na Salonie na www.ksiegarnia.uni.lodz.pl


Warto nadmienić, że pojawiliśmy się ponadto na najważniejszych targach książki w Polsce, takich jak:

XXII Targi Książki Historycznej w Warszawie
XVII Targi Książki w Krakowie
XVII Poznańskie Dni Książki nie tylko Naukowej
VII Targi Książki Akademickiej i Naukowej Academia 2013 w Warszawie.

Na szczególną uwagę w 2013 r. zasługuje także publikacja autorstwa Jacka Pietrzaka


nominowana do finałów aż w czterech prestiżowych konkursach:

- o Nagrodę Historyczną Polityki 2012
w kategorii Prace naukowe i popularnonaukowe
- o Nagrodę im. Jana Długosza 2013
- o Nagrodę im. Oskara Haleckiego w konkursie Książka Historyczna Roku 2013
- o Nagrodę Historyczną im. Kazimierza Moczarskiego 2013

Jeszcze w 2012 r. (w październiku) organizowałem spotkanie z dr. Jackiem Pietrzakiem. Niemalże dokładnie w rok po tym wydarzeniu uczestniczyliśmy w galach finałowych wręczenia nagród. 

Tu więcej o spotkaniu promocyjnym.






niedziela, 5 stycznia 2014

Możesz być nawet z Łodzi, jeśli jesteś kibicem Legii

Ruszyła właśnie nowa kampania marketingowa Legii Warszawa, piłkarskiej sekcji stołecznego klubu, pod prowokującym hasłem

Możesz być nawet z Łodzi, jeśli jesteś kibicem Legii.


To, że o tym piszę, przekonuje, że jest przemyślana. Ta szpileczka z „nawet” działa. I szczególnie w Łodzi.

Akcja jest obliczona na określony efekt.
Władze stołecznego klubu przekonują, że chcą „stworzyć ogólnopolską społeczność Legii Warszawa”. Myślę, że chcą zrobić wszystko poza ww. celem.

Kampania ma trwać do lutego, dzięki niej będzie się mówić o Legii, później, po niespełna dwóch tygodniach ruszy liga. W tzw. między czasie pojawią się wstawki o nowym trenerze itp. A dalej już na bieżąco – liga. Szum informacyjny będzie trwać.
Kibiców stołecznego klubu z innych miast na początku raczej to nie ruszy negatywnie. 
Innych zirytuje. Zwłaszcza to nawet.

W moim odczuciu kampania jest świetna, ale nie na polski klub piłkarski. Na market, czasopismo, nawet stowarzyszenie niebudzące takich emocji – ok.

Do kibiców Legii z innych miast dojdzie w końcu, że to hasło z nawet ich także spycha do drugiej kategorii. Warszawocentryzm niczemu tu nie służy. Żadnej społeczności przez to nie będzie, bo ta już jest, budowana zupełnie inaczej. 

Co więc Legia chciała ugrać? Oczywiste – rozgłos.

Statystyki w mediach będą odpowiednie.
Publicity wypracuje się wspaniałe.

Problem w tym, że to działania krótkowzroczne.
Niestety prawa piłki nożnej są inne. Stołeczny klub w perspektywie straci.

Czy to będzie sukces, gdy Legia na jednym z wyjazdów zasłyszeć będzie mogła z trybun:


Możesz być nawet z Warszawy
i tak nie przebrniesz przez puchary.

Lub inne, wulgarniejsze opcje?





Możesz być nawet z Łodzi, jeśli jesteś kibicem Legii



sobota, 4 stycznia 2014

Czasoumilacz lat młodości

Pierwszy komputer zagościł u mnie w domu pod koniec liceum. Używany, 133Mhz, Win 95.
Monitor słaby, ślepłem. Netu brak. Dyskietka (napęd) a i owszem, była (był) - taka sieć.
Szło to, bo szło. Przed maturą sprzęt był jak znalazł. Pisałem na nim listy. I ludziom eseje. Kolportaż na dyskietkach. Po maturze już trochę mniej szło.
Oczywiście poczciwiec długo już nie pochodził.

Na studiach pojawiały się coraz nowsze machiny i mimo wszystko ten mój pierwszy grat miał dla mnie znaczenie szczególne.

Wszystko, co pierwsze, jest wyjątkowe.
Pierwszą moją grą komputerową była Cywilizacja II.
Podczas zajęć z informatyki w podstawówce, gdzie człowiek poznawał cyfrowy świat przyszłości, zawsze była chwila w 90 minutowej przygodzie informatycznej na kwadrans przygody cywilizacyjnej.

Zasadą było, że siadało się na tym samym stanowisku. Co tydzień szukało się spragnionym wzrokiem rzęcha swojego, by z kumplem przysiąść i na ostanie 15 minut zajęć odpalić wyczekiwaną przez 7 dni CYWILIZACJĘ!

Pamiętam przyjmowane strategii rozwoju i podboju. Nie wolno było się mylić. Naprawa błędu, zmiana planów, to często było 7 do 14 dni straconych. Determinacja i koncentracja, łącznie z notowaniem na kartce, co za tydzień należało uczynić, była na najwyższym poziomie.
Excel takiej nie uświadczył.

Cywilizację w końcu ktoś nam wykasował. Na lata odeszła w zapomnienie.

Dopiero wraz z moim pierwszym komputerem pojawiła się i pierwsza moja gra.
Tym razem trochę więcej czasu mi skradła. Rzęch i gierka dawali radę. Nigdy im tego nie zapomnę.


Na tyle dobrze to pamiętam, że jeszcze dziś z sentymentu zdarzy mi się odpalić cywilizację dwójkę. I stracić z godzinkę na czasoumilacz z lat młodości.  


Civilization II; tak wyglądała Cywilizacja II

Civilization II; tak wyglądała Cywilizacja II











Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...